poniedziałek, 2 maja 2011

jest taki serial...

Jest taki serial, który potrafi sprawić, że nie będę myślała o niczym innym przez długi czas. Na jego sukces i spore miejsce w moim sercu składają się nie tylko genialne historie pisane przez wyjątkowego scenarzystę - Stevena Moffata, rewelacyjnie wykreowane postacie, wspaniali aktorzy, ale także niepowtarzalni i często przerażający kosmici, potwory. Tytuł tego serialu to "Doctor Who".

Jestem ogromną pasjonatką tej historii o Doktorze podróżującym wraz ze swoimi kompanami w czasie i przestrzeni, przeżywającym zapierające dech w piersiach przygody na Ziemi i w kosmosie. Moja miłość pogłębiła się jeszcze bardziej, kiedy zaczęłam oglądać tzw. "Doctor Who Confidential" odsłaniający cały mechanizm powstawania poszczególnych epizodów, pokazujący inspiracje, a przede wszystkim wybitność Moffata, rzeźbiarzy, charakteryzatorów przy tworzeniu postaci kosmitów. Wzdycham tylko z rozżaleniem myśląc, że nigdy nie będzie mi dane wziąć udziału w tworzeniu tego dzieła.

Jeżeli pasjonujecie się nie tylko makijażem, mam dla Was kilka wspaniałych zdjęć i klipów o tym jak powstaje profesjonalna charakteryzacja przy użyciu prostetyków. Postarałam się wybrać tylko najciekawsze, żeby nie zawalić Was ilością, a może zainteresować serialem.

Moimi ulubionymi kreaturami są tzw. "Weeping Angels". Z pozoru są tylko statuami. Kiedy na nie patrzysz są niegroźne, ale również nie możesz ich pokonać. Kiedy tylko odwrócisz głowę, lub tylko mrugniesz, zaczynają atakować, a są w tym bardzo szybkie i unicestwiają swoje ofiary z bezwzględnością niewłaściwą Boskim stworzeniom. Jeżeli pragniecie zabrać się za serial "Doctor Who" to paradoksalnie polecam zacząć od środka, czyli od epizodu "Blink". Ten odcinek jest swego rodzaju wyznacznikiem - jeżeli Was nie zainteresuje, nie macie czego szukać w tej produkcji.











Świeżymi kosmitami, występującymi w ostatnich dwóch odcinkach są "The Silence". Dla mnie jest to majstersztyk. Ich wygląd inspirowany jest obrazem "Krzyk" Muncha.












Do tego dorzucę postać tzw. "Smilers". To androidy kontrolujące przyszłą wersję Wielkiej Brytanii. Są wszędzie, widzą wszystko. Ich twarz może przybrać trzy wyrazy: łagodny, niezadowolony, wybitnie zdenerwowany. Osoby, które ujrzały tą trzecią znikają bez śladu.






To tylko trzy z ogromnego poczetu wytworów wyobraźni Stevena Moffata. Z całego serca polecam ten serial tym, którzy lubią się bać, wzruszyć i zaśmiać... :)

Dodatkowo informuję Was (chociaż zapewne zauważyliście), że zmieniłam nieco układ bloga. Wszystko to robię po to, żeby lepiej oglądało Wam się zdjęcia, które stworzą podstawę artykułów, które tutaj zamieszczam. Mam nadzieję, że jest to zmiana na lepsze.

1 komentarz:

  1. lol, akurat z 3h temu obejrzałem "Blink", creepy stuff :D

    OdpowiedzUsuń