Wczoraj byłam w Romie na spektaklu "Les Miserables" na podstawie "Nędzników" W. Hugo. Od tego czasu po prostu rozpływam się w zachwytach. Nie mi oceniać fabułę, która porwała mnie w zupełności, ale poczuwam się do wyrażenia swojej opinii o stronie plastycznej. A ta - kompletnie mnie powala. Dość moich zachwytów nad scenografią, która była wspaniała - szczegółowa, wprowadzająca w klimat mieszczaństwa francuskiego, szynku, czy też domu schadzek. Po prostu przepiękna. W zestawie z grą świateł, która uzupełniała te ciemne zaułki, kramiki... idealnie! po prostu zaparła mi dech w piersiach. To dla mnie esencja dobrej scenografii teatralnej. Nie tyle pozwala poczuć klimat sztuki, ile spoić się z nią w 100%.
Niestety nie mogę znaleźć zdjęć barykady, która swoją budową zdobyła pierwsze miejsce w moim sercu. Musicie mi uwierzyć na słowo, lub czym prędzej pośpieszyć i zobaczyć to samemu...
Natomiast kostiumy to już czysty majstersztyk. Ja - kompletna wariatka charakteryzatorska nie mogłam przestać podziwiać po pierwsze wspaniałego postarzania i modelunku charakterów, na drugim przepięknych peruk, a na trzecim tych "łachmanów", które swoją plastycznością cieszyły niejedno oko przez te trzy godziny.
Po prostu już kończę i zamieszczam parę zdjęć na poparcie moich słów. Dość wazeliny powiadam ;)!
Zapraszam również serdecznie do sprawdzenia prac zdolnych absolwentek WSA i ASPTTF. Polecam!
a weź... kiedy ja będę mogła na to iść...
OdpowiedzUsuńtam zawsze wszystko jest na ostatni guzik.